Droga przez piekło – wycieczka na Sveto Brdo – Chorwacja
Cel nr 1 mojego pobytu w Chorwacji w 2012 roku (oprócz wypoczynku z rodziną) to wycieczka na drugi szczyt Velebitu – Sveto Brdo (Święta Góra) wznoszący się na wysokość 1753 m n.p.m. Wycieczka zaliczana do trudnych szczególnie w tym okresie (lipiec). Wg. mnie bardzo trudna, w zeszłym roku wszedłem na Sveti Jure w podobnych okolicznościach.
W końcu nadszedł ten dzień tj. 30.07.2012 r. godzina 5:00 wyruszamy samochodem z Jakišnicy (ja i mój kolega Wojtek), kierunek Modrič czyli punkt wyjścia w góry. Do punktu wyjścia mamy do pokonania samochodem trasę 94 km (wg. GPS).
Jedziemy wzdłuż całej księżycowej Wyspy Pag, droga spokojna, mały lokalny ruch, przejeżdżamy nią w miarę szybko, po drodze mineliśmy potrąconą owcę (szkoda zwierzaczka, choć pewnie zakróluje u kogoś na stole). Do Modrič dojeżdżamy przed godziną siódmą, znajdujemy miejsce parkingowe przy drodze. Na miejscu w Modrič mieliśmy dwie możliwości (zaplanowałem dwa warianty):
- W Modrič parkujemy i czerwonym szlakiem suniemy na Sveto Brdo
- Znajdujemy drogę do Doliny Malo Libinje i stamtąd na Sveto Brdo (tego wariantu nie brałem poważnie pod uwagę, a szkoda).
Wybrałem wariant pierwszy czyli od początku szlakiem, po przebraniu w stosowne ubrania i buty, wyposażeni w odpowiednią ilość wody (tak mi się wtedy wydawało) 3,5 litra na głowę oraz w inne niezbędne gadżety – wyruszamy w góry, jest godzina 6:50. Idziemy drogą wzdłuż zabudowań, ale nigdzie nie widać oznaczeń szlaku, wracamy niżej, wchodzimy na inną ścieżkę i idziemy wg. wskazań GPS, który pokazuje, że szlak jest wyżej nad nami. W związku z tym obieramy kierunek na przełaj, na spotkanie szlaku.
Szlak znajdujemy po kilku minutach, a właściwie wydeptaną ścieżkę, którą pniemy się do góry. Szlak jest bardzo słabo oznaczony praktycznie wcale, gdzie nie gdzie znajdujemy stare, wyblakłe oznaczenia szlaku, ale dobrze że miałem ze sobą GPS z mapą Adria Topo bardzo nam pomógł w tej pierwszej fazie wycieczki. Wraz z wysokością rośnie apetyt na super widoki i panoramy.
Idziemy dalej przedzierając się przez krzaki i skały, które ranią nam nogi i ramiona, prawdziwa droga przez mękę.
W końcu docieramy do wymarłej (opuszczonej) osady, kilka zniszczonych domów i zagród, zero człowieka myślę, że to wynik wojny.
Kilka chwil na odpoczynek i ruszamy dalej, docieramy do dolinki Malo Libinje
gdzie napotykamy pasterza ze stadem kóz, zapytani przez niego o cel naszej naszej wędrówki odpowiadamy, Sveto Brdo, pasterz łapie się za głowę, teraz już po wycieczce wiemy co ten gest znaczył. Z dolinki rozciąga się wspaniały widok na kopułę szczytu Sveto Brdo.
Teraz sobie uzmysławiamy ile czeka nas jeszcze drogi. Docierając do Sv. Ivana podejmujemy decyzję idziemy off road w górę na szczyt Dabelo Brdo, a później granią na Sveto Brdo.
Dalej idziemy utwardzoną drogą, która prowadzi wgłąb dolinki gdzie odnajdujemy pomnik chorwackiego bohatera Jure Bozic oraz zagubione oznaczenia szlaku. Delektujemy się pięknymi widokami.
Teraz już dobrze oznakowanym szlakiem docieramy do Doliny Veliko Libinje oraz miejsca Sveti Ivan z ołtarzykiem i krzyżami.
Chwila odpoczynku i ruszamy ostro pod górę, szczytu Dabelo Brdo nie stąd nie widać, jest ciężko, po chwili słyszymy rżenie koni, nad nami całe stada koni
Pnąc się w górę roztaczają się coraz lepsze widoki
Oprócz koni spotykamy na swojej drodze "krwiożercze" owady (modliszkę).
Dla mnie wspinaczka jest bardzo ciężka, zatrzymujemy się i postanawiamy wypić po Red Bull delektując się przy tym otaczającymi nas przepięknymi panoramami.
Niestety Red Bull nie dodał mi skrzydeł, wręcz przeciwnie (takie jest moje odczucie) zmęczenia mi przybyło oraz pojawiły się dolegliwości w postaci bólu nerek (może ten spowodowany był odwodnieniem, chociaż piłem dużo wody) oraz lewego barku, a konkretnie mięśnia tzw. kaptura. Wojtek poszedł prosto pod górę, a ja szedłem zakosami, dłużej i dalej, ale niwelowałem mocne podejście. W końcu doszedłem do skalnego murka (tak go nazwałem) w planie było ominięcie go z prawej strony (widziałem z dołu dużą szczelinę) niestety idąc zakosem oddaliłem się od niej.
Po jego przejściu docieram do kępy drzew tam odpoczywam.
W końcu docieram na Dabelo Brdo w zasadzie na jego grań szczytową i tam zarządzam odpoczynek, jestem już bardzo zmęczony i obolały, a jeszcze tyle mnie czeka drogi.
Po odpoczynku idziemy granią szczytową docierając pod siodło naszego celu.
Dotarliśmy do siodła po drodze znalazłem stary zardzewiały magazynek z kałasznikowa, pamiątka po wojnie, mieliśmy cichą nadzieję, że teren ten został sprawdzony i odminowany. Idziemy ostro pod górę czyli atak na szczyt, niestety moja dyspozycja dnia daje mi ostro w kość, co 10 metrów zatrzymuję się i łapię oddech, uspokajając moje mocno bijące serce.
Wojtek idzie prosto do góry, zero kompromisu, ja niestety atak szczytowy poprowadzę inną drogą, z lewej od strony szlaku idąc zakosami. W końcu dochodzę do szlaku i mozolnie pnę się do góry, po drodze mija mnie pierwszy napotkany na szlaku turysta, jak się później okazało było to nasz sąsiad graniczny Niemiec. W końcu docieram na szczyt SVETO BRDO jest godzina 14:30.
20 metrów poniżej szczytu Wojtek zauważył dziwną puszkę, w środku znaleźliśmy: pieczątkę, długopis i książkę, dokonaliśmy pamiątkowego wpisu. Później kilka zdjęć.
Panoramy ze szczytu Sveto Brdo ciąg dalszy.
Na szczycie Sveto Brdo.
No, ale czas najwyższy wracać, idziemy szlakiem czerwonym schodząc w dół czuję się znacznie lepiej, w pewnym momencie chwila nieuwagi, zapatrzyłem się na góry i uderzyłem golenią w kamień, cholernie zabolało, zaraz wyskoczyła gula i pojawiła się krew, po zrobieniu prowizorycznego opatrunku, idziemy dalej, noga na szczęście nie boli .
Schodzimy, upał daje się we znaki, wody ubywa w zastraszającym tempie, zmęczenie jest już bardzo odczuwalne, stopy mnie bolą jak cholera, ale idziemy dalej, dochodzimy do rozstaju szlaków, postanawiamy odwiedzić chatkę Vlaski Grad
Wody w chatce nie znalazłem, tylko znaki, które wskazywały gdzie ja można znaleźć. Udałem się więc na jej poszukiwanie, w pewnym momencie skacząc przez skałę odpiął się od plecaka mój GPS (Garmin Etrex 30) i wpadł do szczeliny, załamka. Zawołałem Wojtka i wyposażeni w czołówkę wyruszyliśmy na eksplorację niezbadanych, śmierdzących czeluści. Po około pół godzinie Wojtkowi udaje się wydobyć zagubionego Garmina, ale ulga, kamień spadł mi z serca. A jak to wyglądało, Wojtek wśliznął się do wąskiej szczeliny, a ja trzymałem go za kostki, za pomocą kijka Wojtkowi udało się go przyciągnąć. Po tej niespodziewanej przygodzie udaliśmy się po wodę, spotykając po drodze dwóch turystów chorwackich, od których dowiedzieliśmy, się że woda jest zdatna do picia, długo trwało nalewanie, ale jak smakowała, wybornie. To jest ta szczelina wejściowa.
Po uzupełnieniu zapasów wody wracamy z powrotem na szlak, dochodzimy do miejsca skąd wyruszyliśmy na szczyt Sveto Brdo (poza szlakiem) do miejsca Sveti Ivan. Odpoczynek, masaż stóp, chwila na ostatni posiłek i idziemy dalej. Znowu postanawiamy zmodyfikować powrót, widzimy utwardzoną drogę prowadzącą z Doliny Male Libinje w górę, niestety nie ma jej na mapie i GPS, jest już późno więc wszystko stawiamy na jedną szalę i idziemy tą drogą.
Na górze widzimy poniżej inną drogę idącą w dół, po analizie mapy z GPS już wiemy, że prowadzi do Modric, problem jest tylko taki, że jest długa. No, ale trudno decyzję podjeliśmy już wcześniej . Idąc na przełaj docieramy do głównej drogi i teraz cały czas w dół z prędkością około 4,8 km/h. W pewnym momencie słyszymy warkot silnika, z góry jedzie samochód, duży terenowy, machamy kierowcy, a on nic przejeżdżając obok nas uśmiechnął się i pomachał ręką, jestem zły na siebie, że nie stanąłem na środku drogi, chyba by mnie nie przejechał. Szansa była, klnąc pod nosem idziemy dalej i dalej i dalej. W końcu po 2-ch godzinach docieramy do Modric jest już ciemno, zegarek pokazuje 21:13.
Wg. wskazań GPS:
- Dystans całkowity: 35,29 km
- Czas ruchu: 09:53 h
- Czas postoju: 04:28
Trasa naszego przejścia:
Krótki filmik z wejścia na szczyt Sveto Brdo.