Spływ pontonowy rzeką Cetina – Chorwacja
W 2011 roku odpoczywając na chorwackiej ziemi w Rogoźnicy, postanowiłem wraz z rodziną i przyjaciółmi zaliczyć uczestnictwo w sławnym spływie pontonowym (raftingu) po rzece CETINA. Dzień wcześniej razem z Adamem zaliczyliśmy morderczą wyprawę na najwyższy szczyt masywu Biokovo – Sveti Jure (relacja z wyprawy).
Plan był taki, że nasze żony z dziećmi popłyną zorganizowanym spływem pontonowym, a ja z Adamem popłyniemy za nimi moim kajakiem. Niestety plan ten spalił na panewce, a szkoda bo mogłaby być dobra zabawa. Tym bardziej, że przed wczasami zakupiłem kajak znanej amerykańskiej marki Sevylor model Canyon (zdjęcie poniżej). I to on miał zostać wykorzystany do raftingu po Cetini.
Żeby być lepiej przygotowanym do spływu zacząłem w wolnej chwili szukać publikacji, artykułów, postów, stron poświęconych rzece Cetina i spływowi, dotarłem na forach na wiele postów, większość była już wiekowa, ale i tak dowiedziałem się kilku konkretnych rzeczy. W internecie znalazłem fajną chorwacką agencję turystyczną mieszczącą się w Omisiu, zadzwoniłem tam i ustawiłem spływ na dzień 07 sierpnia 2011 r.
Chorwacja 7 sierpnia 2011 r. godzina 6:00 wyjeżdżamy z Rogoźnicy. Dojazd na miejsce zbiórki nie stanowił żadnego problemu, a miejsce to jest standardowym punktem zbornym tj. młyny w Radmanove Mlinice
Po chwili przyjeżdżają po nas dwa busy z pontonami, załadunek i w drogę. Po około 20-30 minutach docieramy do punktu wodowania pontonów czyli naszego startu, na miejscu rozładunek pontonów, przymiarki kasków i kapoków.
Moja rada jeżeli macie swój prywatny sprzęt to go zabierzcie, nasz był stary, przepocony i śmierdzący. To tak na marginesie, następnie wodowanie pontonów i jazda.
W naszym pontonie oprócz mojej rodziny (dwie córki i żona), byli jeszcze nasi przyjaciele z dziećmi, też dwójką, no i oczywiście chorwacki skipper. Ja z Adamem otrzymaliśmy miejsce na dziobie, dzieciaki w środku (te najmniejsze), a po bokach nasze żony i starsze córki. Po krótkim szkoleniu przeprowadzonym przez skippera (naszym dzieciom najbardziej podobała się komenda „BOMBA” i „Dupy nazad”) wyruszamy, a właściwie wypływamy. Moja rola oprócz wiosłowania to dokumentowanie (video i foto) spływu.
To ja i mój wodoodporny sprzęt. Na głowie kamerka Go Pro, a w nieprzemakalnym worku kamera Panasonic i lustrzanka Nikon.
Po zakończonym, krótkim szkoleniu wypływamy dwoma pontonami (ten drugi był obsadzony przez nieznane nam osoby, fotka niżej ten niebieski ponton), w tym okresie rzeka Cetina z uwagi na upały i susze posiadała niski stan wody, nurt ledwo nas pchał, dlatego przez cały czas musieliśmy z Adamem wiosłować, naprawdę ciężka praca. Dopływamy do innych pontonów no i zaczęła się walka i my i oni jesteśmy mokrzy, dzieci zachwycone. I tak przez kilka minut.
Dalej wiosłujemy, czasami przepływamy przez jakąś bystrzynkę (próg) i wtedy trochę emocji, za chwilę czeka nas następna, lodowata emocja, wpływamy pod wodospad tzn. ja z Adamem, woda bardzo zimna, myślałem, że mi serce stanie, ale udało się, płyniemy dalej, po drodze kilka małych progów.
W pewnym momencie zatrzymujemy się jak się okazało był to czas na odpoczynek i kąpiel, standardowe miejsce postoju pontoniarzy. Kąpiel zaliczyłem woda zimna, ale dało się wytrzymać. Po kąpieli chwila na opalanie, zdjęcia i filmy, trzeba przyznać widoki super, zresztą zobaczcie.
Docieramy do pierwszej przeszkody, stan wody jest tak niski, że musimy opuścić pontony i dalej pieszo (około 50-100 m) do punktu skąd wyruszamy dalej, jak się okazało jest to bardzo niebezpieczne miejsce gdzie skipperzy pokonują tą trasę, a właściwie przesmyk w pojedynkę, sami oceńcie to niebezpieczeństwo.
później czekały na nas już tylko progi i bystrzyny, za dwa lub trzy razy padła komenda „Bomba” i „Dupa Nazad. Na sam koniec zatrzymaliśmy przy takiej skale czyli następnym miejscu postojowym, tam od naszego skippera dowiedzieliśmy, że w tym miejscu jest głęboko około 7 m i można sobie poskakać ze skał. Tak też uczyniliśmy, ja i córki oddaliśmy po dwa i trzy skoki ze skały z wysokości około 5 m, wrażenia super, woda zimna no i trzeba było uważać w tym miejscu, bo prąd jest wartki.
Po kąpieli leniwym nurtem mocno wiosłując dopłynęliśmy do końca czyli do Radmanowych Milnic, załadunek pontonów (ale to już nie nasza sprawa), ja ze swojej strony polecam tam obiad (duże porcje), a przede wszystkim jest przepyszny.
Więcej zdjęć z tego spływu można zobaczyć w mojej galerii: rafting po Cetinie
Rewelacyjne zdjęcia i opis. Życzymy jak najwięcej podobnych przygód! 🙂
Witam. Ponieważ był pan na obu spływach, na rzecie Cetina i Zrmanja, to który spływ jest ciekawszy? Interesują nas ładne widoczki i adrenalinka;)
Super zdjęcia, pozdrawiam!
Wg. mnie Zrmanja.