Wycieczka na szczyt Tulove Grede z minami w tle
Oczywiście min pozostałych po walkach nie napotkaliśmy, ale wielki strach, który przeżyliśmy to już inna sprawa, ale po kolei. Jest rok 2013 kolejne wakacje w Chorwacji tym razem odpoczywamy w Sukosan, w małej miejscowości koło Zadaru. W dniu 19 lipca 2013 r. około godziny 6 rano wyruszamy samochodem z Sukosan kierując się na Przełęcz Alan w okolice szczytu Tulove Grede (o którym pisałem już wcześniej).
Skład wycieczki to: ja, kolega Wojtek i kolega Adam. Na przełęcz Alan docieramy około 7:20, parkujemy samochód, przebieramy się no i w drogę, pierwszy problem, nie ma oznakowania szlaku, więc włączam Garmina i ruszamy w kierunku szlaku, który widziałem z góry będąc na wycieczce rok wcześniej. Garmin troche fiksuje, poza tym nie miałem dobrej mapy więc idziemy widoczną ścieżką.
Po kilkunastu metrach następny problem, przy drodze widnieje informacja, że przejścia nie ma, mimo wszystko postanawiamy iść dalej, droga idzie pod górę, ale jest rano więc temperatura jest jeszcze niska, da się wytrzymać. Idąc podziwiamy piękne widoki. Nagle dochodzimy do tabliczki no właśnie zobaczcie jakiej
i dylemat co robimy, dzień wcześniej wieczorem czytaliśmy, ze te teren został rozminowany, ale. No właśnie to ale, kilkuminutowa debata i mimo ostrzeżeń i głosu rozsądku postanawiamy iść dalej. Dochodzimy do jakieś drogi i znowu tabliczka tym razem inna, a w oddali następna. To nie żarty, postanawiamy się rozdzielić idziemy po własnych śladach, ale w innym kierunku na skały, przecież na skałach nie może być min. Taki mieliśmy plan, droga przez skały była niezłym wyzwaniem, ale i nowym doświadczeniem. A widoki pierwsza klasa.
W pewnym momencie zauważyłem jakiś rdzawy przedmiot, myślę fragment pocisku, granatu, jako że szedłem pierwszy wołam kolegów, Wojtek twierdzi, że to żaden niewypał podnosi i odrzuca w bok. Idziemy dalej i w końcu natrafiamy na szlak, okazało się, że szlak szedł wyżej niż przypuszczałem, a droga którą widziałem rok wcześniej to właśnie ta prowadząca do niezamieszkałych zabudowań.
Teraz już idziemy cały czas szlakiem docieramy pod podstawę szczytu, tam znajdujemy schron przeciwdeszczowy i przepiękne widoki.
Wspinamy się dalej kierując się strzałkami widocznymi na skałach, docieramy do miejsca z poręczą,
schodzimy na dół i znajdujemy chorwacką tablicę z flagą.
Kilka zdjęć i dalej do góry, ostatnie metry to już wspinaczka po skałach na szczyt. W końcu o godzinie 10:00 jesteśmy na szczycie, wspaniała chorwacka flaga trzepocze na wietrze, kilka zdjęć, odpoczynek z przerwą na posiłek no i pora wracać.
Schodzimy tą samą drogą-szlakiem, którą wchodziliśmy. Po drodze mijamy przeróżne formy skalne, na których widać ślady wspinaczek skałkowych. Podziwiamy florę.
Wracamy do samochodu, ale w pewnym momencie Wojtkowi zaświtał świetny pomysł, żeby odnaleźć wyrzucone wcześniej znalezisko, miał to być prezent dla jego syna. Ja zostałem, a Wojtek z Adamem poszli, po 40 minutach wrócili z pustymi rękami, niestety tak jak mówiłem to jak szukanie igły w stogu siana.
W końcu docieramy do samochodu i… znajdujemy nasz szlak, pierwsze oznaczenie było dwa metry od naszego samochodu.
Jest godzina 11:57 pakujemy się i wracamy do domu, bo upał daje nam już w skórę. Dokonujemy wpisu i w drogę.
Po drodze zatrzymujemy się przy kapliczce niedaleko przełęczy Mali Alan robimy kilka zdjęć i jedziemy dalej.
Wracając napotykamy takie informacje
Tak wygląda trasa przejścia na szczyt Tulove Grede na mapie
Zdjęcia i widoki przepiękne ale do tego z drugiej strony góra WINNETOU gdzie kręcili sceny do filmu niedaleko krateru są groby gdzie na filmie pochowano ojca WINNETOU i siostrę.
Z drugiej strony góry gdzie jest nawet dobre dojście ścieżką około 2 km dojdziemy do Doliny Śmierci gdzie zginął sławny wódz. Tą drogą do scen filmu transportowano konie i statystów nie każdy kto był w Dalmacji wie o takich miejscach. Ale jeśli ktoś lubi wędrówki i piękne widoki to polecam nawet z dziećmi.